Studia - rozkwantowanie uczelni (powszechne i utajnione aspekty studiowania)


W tym artykule przedstawię kilka niepodzielnych, głęboko zakorzenionych i niezmiennych aspektów życia, które toczy się, mniej lub bardziej leniwie, na uczelni. Można by je przyrównać w pewien sposób do kwantów. Budują one coś większego, coś bardziej złożonego i niezmiernie skomplikowanego, choć sama najmniejsza część istoty jest również godna uwagi i niemniej misterna.
Poniżej krótki, wstępny zarys wybranych elementów, rozsadźmy życie studenta na części pierwsze.

Pierwszym aspektem do rozpatrzenia będzie powszechnie znane prawo Kollona: profesor zawsze może udupić studenta, jeśli tylko tego chce. Gdzie przez udupić rozumiemy nie dać zaliczenia, przeważnie z przyczyn osobistych, niezależnych od faktycznego stanu wiedzy studenta czy też wysiłku, jaki włożył w przygotowanie do egzaminu/kolokwium, lub umiejętności studenta do oszukiwania (ściąganie). Przyczynami osobistymi może być nawet aparycja studenta, która nie współgra z poczuciem estetyki profesora.
Prawo to jest wiecznie żywe i działające w każdym układzie pomiarowym, praktycznie niepodatne na zmienne zewnętrzne. Jedyną zmienną zewnętrzną (nie pochodzącą od profesora), która ma jakiekolwiek znaczenie, jest wpływ dziekana, ale jest tak znikomo niewielkie, że wręcz pomijalne. Profesorowie bowiem w oczach Dziekana są wyżej w Rankingu Wiarygodności niż studenci i ich skargi nie są brane pod uwagę.
Według Prawa Kollona student jest zawsze w superpozycji dwóch stanów: jednocześnie zdał dany przedmiot, jak i nie zdał. Ponoć do kolapsu funkcji falowej studenta (czyli wyróżnienia jednego z tych stanów) dochodzi już w momencie, w którym profesor pierwszy raz ma okazję poświęcić mu dłuższą chwilę uwagi (minimum minutę i szesnaście sekund [równanie minutowe Ilurora]), choćby podczas jakiejś luźnej pogawędki na korytarzu czy na konsultacjach. Wtedy też wyrabia sobie o nim fundamentalną opinię. Kłóci się to z wcześniejszymi założeniami, które twierdziły, że do kolapsu funkcji falowej studenta dochodzi dopiero w momencie jego wkroczenia na egzamin (czyli w czasoprzestrzeni prawdopodobnie odbyło się do tego czasu więcej styczności typu student-profesor, choćby mijanie się na korytarzu czy zabieranie głosu na wykładzie). Gdyby jednak spojrzeć trzeźwo na tę sprawę, można by dojść do wniosku, że przeciętny student rzadko ma okazję do dyskutowania z profesorem dłużej niż przez czas wyznaczony równaniem Ilurora, więc do tak długiego kontaktu dochodzi dopiero w trakcie egzaminu (ustnego), co jest, lekko naciągając, superpozycją obu teorii. Kolaps zachodzi i w momencie egzaminu, i podczas pierwszej dłuższej wymiany zdań.
Zwolennicy kolapsu egzaminowego podkreślają, że profesor jest układem zmiennym (choć niepodatnym na wpływy zewnętrzne, jak już wspomnieliśmy), więc zachodzą w jego środku nieustanne procesy, które kształtują jego ostateczny wybór stanu studenta i dopiero gdy już jest postawiony pod ścianą (następuje egzamin) wydaje chaotycznie werdykt na wskutek swoich retrospekcji oraz efektu tu-teraz, który na nim robi student. Zmienną wewnętrzną, która wpływa diametralnie na wynik kolapsu, jest humor profesora.
I teraz coś, co wbije Was w fotele: profesor, w zależności od humoru, może stać się układem tymczasowo podatnym na zmienne zewnętrzne(!).

Egzamin ustny – przyjrzymy mu się nieco dokładniej, przeanalizujmy jego istotę. Prawa rządzące egzaminem ustnym są zazwyczaj oczywiste i prostolinijne (sprostowanie: wszystkie poniższe wywody tyczą się sytuacji, gdy profesor jest w dobrym humorze, czyli co najmniej 55.8% pułapu, i przekształca się w układ podatny na czynniki zewnętrzne).
Podzielę się z Wami statystykami oraz prawidłami, które dotyczą tego zjawiska. Zacznę od kwantów jawnych, ogólnie znanych.
Twoje szanse na zaliczenie wzrosną o 17%, jeśli przyjdziesz ze skryptem autorstwa egzaminującego Cię profesora pod pachą.
Lizusostwo jest dobre, ale tylko regularne. Profesorowie zapominają o Twoich pochwałach wykładniczo, chyba że serwujesz im je minimum raz w tygodniu, wtedy pamięć o nich utrzymuje się praktycznie na stałym poziomie.
Im więcej masz Punktów Charyzmy, tym również jesteś w lepszej sytuacji. Dzięki tej umiejętności można sprytnie manewrować w dyspucie i zjednać sobie profesora. Jeśli czymś zabłyśniesz, urośniesz w jego oczach – oni tylko czekają aż urośniecie, aż napęcznieje, nabrzmiejecie, lubią to, nawet wolą. Wolą, jak wykażecie się czymś wyjątkowym od ciągłego słuchania powtarzanych terminów naukowych i ich nudnych definicji, których 84.2% studentów nie rozumie. Każdy Punkt Charyzmy, jaki masz, daje Ci potencjalnie 1% więcej szansy na zaliczenie. Jest to bufor jednobramkowy (nie ma do niego powrotu), szansa, że każdy punkt procentowy z niego się wydostanie, i zadziała na Twą korzyść, jest zależna również od Twojego rzutu na szczęście (dobrze mieć co najmniej 2k6 + 4 przy założeniu, że wymagane minimum to 10), umiejętności Perswazja i Manipulacja, oraz innych statystyk, głównie Siły Psychicznej.
Pamiętaj, gdy będziesz miał w drodze dziecko, aby w statystykach nieźle mu doładować w Charyzmę. To dobra inwestycja na przyszłość.
Niektórzy studenci mają wrodzoną predyspozycję do korzystania z Techniki Lania Wody. Ale tu trzeba uważać. Jeśli lejąc wodę, przełkniesz więcej niż 250 ml śliny (równanie objętościowe Ilurora), gdy w tym czasie profesor przełknie 120-180 ml (dokładna ilość zależna od humoru profesora), szansa na zaliczanie zaczyna spadać o 0.3% z każdym mililitrem ponad 250. Najkorzystniej jest przełknąć od 190 do 220 ml śliny (wzrost szans od 6 do 12%) i co jakiś czas ocierać kącik ust wierzchem dłoni (jak najmniej cyklicznie) – pozoruje się tym przed profesorem zaangażowanie w omawiany temat, jak i całą instytucję egzaminu (wzrost szans nawet o 4% za tak niewielki wysiłek, u niektórych nawet o 5-6%, jeśli mają dostatecznie dużo Punktów Zręczności i bardzo sprawnie ocierają kącik z zaschniętej śliny).
Jeśli na egzamin profesor prosi dwójkami lub trójkami, lub większymi grupami, warto ustawić się w takiej, do której przynależy student z mocnymi aurami (choćby Aurą Współdzielenia Charyzmy, Zręczności czy Inteligencji).
Częstym procederem jest zaliczanie pod stołem. Czyli tak zwana wersja zaliczania 18+. Student wchodzi pod stół lub biurko (klęka najczęściej), profesor stoi przed nim i rzecz, by tak rzec, dzieje się. Jeśli podejrzewasz, że może to Cię czekać, warto wyposażyć się w efemeryczne wkładki doustne, które powstały specjalnie na tę okazję. Są tanie i dość powszechne i zapewniają Tobie komfort ustnego zaliczenia (nie dojdzie do bezpośredniego kontaktu typu ciało-ciało). Wkładki są ledwo widoczne, więc mała szansa, że psor coś zauważy. Korzystaj śmiało.
Uwaga dla kobiet!
Umiejętnie porcjujcie kolejne fale umiejętności Uwodzenia, pełna kontrola, zero emocji, jeśli przeforsujecie system, może dojść do kolapsu Namiętności Pozornej i skończy się to porzuceniem rodziny przez profesora i założeniem nowej. Z Tobą. Wytworzy się porządny fundament Namiętności Iluzorycznej, z którym możesz sobie nie poradzić, wsiąkniesz w nią i już nie odróżnisz rzeczywistości od fikcji. Uwodzenie to miecz obosieczny.
Są jednak te mniej jawne aspekty egzaminów ustnych. Poniżej przykład utajnionego (głębokiego) kwantu:
Choć może to szokować, na egzamin warto przyjść ubranym niechlujnie, a przynajmniej nie w garniturze. Potwierdzone jest, że 63.7% profesorów lubi czuć wyższość nad studentem w każdej sferze, również w sferze ubioru. Jeśli trafisz na takiego i przyjdziesz w garniturze, szanse na zaliczenie spadają aż o 26.4% (profesor martwi się, że jesteś od niego elegantszy lub na podobnym poziomie). Z kolei jeśli będzie Cię egzaminował drugi rodzaj profesora, który zwraca uwagę na kulturę twojego ubioru w sposób odwrotny, a Ty pozbawion będziesz tego szlachetnego okrycia ciała, szanse maleją tylko o 8.9%. Kalkulacja korzyści i ryzyka jest prosta, jak widać. Te dane mogą być często sprzeczne z tym, co mówią sami profesorowie: wszak zaznaczają, jak ważne jest, aby przyjść w garniturze na zaliczenie, aby okazać szacunek, ale to tylko czcza gadanina. Nawet ci, u których szansa na Twój sukces rośnie, gdy masz na sobie godny ubiór, po prawdzie lubią, gdy nie masz go na sobie. Mogą bowiem wtedy dać upust swoim mentorskim zapędom i upomnieć Cię (obarczyć Twe barki naganą). Jeśli to akurat zrobią, upomną Cię, tkając wokół ciebie całun dobrego wychowania i kultury osobistej, twoje szanse maleją już tylko o 3.5% w wyniku nie przyjścia w garniturze, zamiast bazowych 8.9%. 

Kolejnym głębokim kwantem dotyczącym uczelni, ale już nie egzaminów istnych, są tak zwane Punkty Łaski Profesorskiej.
Punkty Łaski Profesorskiej są wyznaczane przez specjalne algorytmy. Określają one, ile punktów ma profesor spożytkować w danym odcinku czasu i mniej więcej na co. Sumaryczna ilość tych punktów pozostaje tajemnicą, ją również wyznacza na początku każdego roku algorytm, każda jest unikatowa dla innego profesora. Łaska profesorska, która jest wynikiem eksploatowania tych punktów, dzieli się na dwie kategorie.
Łaska jawna: pochwały studentów, żarciki na wykładach i przerwach, czochranie włosów studenta na korytarzu, przyjacielskie klepnięcie w pupę ręką lub zeszytem, uprzejme odpowiedzenie na dzień dobry i tym podobne.
Utajniona:
Słaba: sprawdzenie prac studentów poprzez wyrzut ich w górę (te, które spadną na biurko, zaliczają), szepnięcie dobrego słówka o studencie rektorowi/dziekanowi, nieprzeczytanie pracy licencjackiej/inżynierskiej/magisterskiej i przepuszczenie jej.
Mocna: podwyższenie dwójki na trójkę pod wpływem impulsu, dobór odpowiedniego członka komisji (obrona pracy), zgoda w duchu na ponadprogramowy termin zaliczenia (jeszcze zanim nawet odbył się pierwszy).
Rozwinę temat żarcików, gdyż jest najbardziej smakowity i rozmaity. Ograniczę się do wymienienia paru przykładów.
Żartem profesorskim może być jakiś śmieszny slajd pokazany podczas wykładu (naumyślnie lub nie), chowanie się pod biurkiem przez cały czas trwania wykładu, dziwne ufryzowanie (jeśli jest jeszcze z czego modelować), udawanie, że nie widzi się studenta, mimo że ten coś właśnie mówi do profesora, przyjęcie pozy dziecka (ssanie kciuka, nerwowy chichot, raczkowanie w kierunku studenta i wykazywanie chęci zabawy) lub też najnormalniej na świecie: opowiedzenie dowcipu lub zabawnej anegdotki z życia.
Poniżej żart, którego byłem świadkiem:
Profesor miał podłączony laptop do rzutnika, otworzył klapę i automatycznie pokazał nam się na ekranie ściennym obraz jego pulpitu: okazało się, że był to kadr ujmujący zbliżenie na dorodne kobiece piersi. Profesor ostentacyjnie oddał wtopę wyrazem swej twarzy, po czym, już dłużej niezmieszany, poruszył drapieżnie brwiami i rzekł do nas, obdarzając szczodrym uśmiechem: „Piękne szczyty, prawda? To w Zakopanem. Już wiecie, jakie pasje ma wasz stary, dobry Kubuś! I na starość, wiedzcie, młodziankowie, powspinać się można tu i ówdzie...” (mówił rzecz jasna o sobie).
Jeśli dobrze się orientuję, tego typu żart kosztuje od dwóch do trzech Punktów Łaski, w zależności od pory dnia (zasada ogólna jest taka, że im później zajęcia się odbywają, tym Akt Łaski drożeje, jako że wraz z mijającym dniem wszyscy są bardziej zmęczeni i wszystko kosztuje relatywnie więcej energii).
Inną sytuacją żartobliwą, dość męczącą, było, kiedy inny profesor wmówił nam, że od dzisiejszej nocy pozyskał umiejętność rozumienia mowy psów. Co chwila przerywał wykład, udając, że nasłuchuje, po czym ujadał jak dziki kundel, śląc pobratymcom wici. Na zakończenie zajęć polizał przyjaźnie paru wychodzących studentów w policzek.
Skrajnym żartem zaś było, kiedy psor przyszedł w garniturze i w realistycznej masce Hołowczyca i zamiast poprowadzić wykład, zorganizował ze zmotoryzowanymi studentami Rajd Dakar w mieście. Dostał reprymendę od rektora, ze strzemiennymi słowami: To już przesada. Incydent się nie powtórzył.
Podczas żarcików i innego typu spoufalania się na studenta spływa Profesorska Łaska, dzieli się on z młodym człowiekiem ukrytymi fragmentami jestestwa zarezerwowanymi zazwyczaj tylko dla rodziny lub znajomych. Odkrywa partie swej psychiki oraz namiętności nim targające.

Prawa, które władają uczelnią są bardzo intuicyjne i studentowi przeważnie wystarczy jedna sesja, by je wszystkie pojąć i do nich się dostosować. Każdy student jest inny, ma inne umiejętności i statystyki, razem tworzą jednak zwartą ekipę gotową, aby zaliczyć każdy, najtrudniejszy nawet, przedmiot.
Siła!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Podróże między światami równoległymi (i w czasie) są możliwe

Bajka o podłodze