Podróże między światami równoległymi (i w czasie) są możliwe
Aby podróżować
między światami trzeba być perpetum mobile. To kwestia drgania i rozedrgania,
pewnej absencji pierwotnego ładu, oraz wychodzenia poza siebie, poza struktury
narzucane z zewnątrz. Gdy masz klapki na oczach, zazwyczaj nie jest dobrze, ale,
w miarę wyboru odpowiednich smarowideł, w pewnej materii jest to wyśmienite
rozwiązanie. Niepomny na sztywne reguły ani zasady
BHP po prostu lecisz nieuprzedzony i prawdziwie, dziewiczo wyzwolony.
Przypominasz
plastelinę, ale pełną kolców – wara, ręce, wara, nic ze mnie nie ulepicie.
Wypnij dumnie pierś, boś plastyczny. Plastyczność to esencja i zarodek zarazem.
Posiejesz, wyrośnie, jedno dobro. Obumrze? Wskoczysz w szyny jeszcze raz,
również dobro. Pobaw się magnesem. To czasem pomaga, nagiąć szyny albo i
całkowicie je przekierować. Wizualizacje są pomocne, leżą u podstaw, u korzeni.
Smaruj nimi.
Plastyczność.
Rozciągnij się, ile w kotle pary, i wiruj, zatracając się w Niepoznanym.
Rozciągnij się mocniej, teraz jesteś wężem, czujesz? Cały drżysz, to właśnie to
rozedrganie. Perpetum mobile niekończącego się rozciągania, wydłużania. Złap w
usta swój ogon, teraz jesteś Uroboros. Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość –
w tym stanie widzisz wszystko, bo wszystko już było we wszystkich możliwych
wariantach, bo to pętla. Znasz rozkład materii, sił oraz kwantowej losowości.
Zatrzymaj pętlę
w pewnym stanie i rozbij witraż – już nie masz w ustach ogona, a kawałek szkła.
Jeden z nieskończenie wielu. Nie ma już szyn, wygięły się, przegięły i
zminimalizowały w pędzie ku zatraceniu. Tylko
jeden stan może bowiem przeżyć zatracenie, a im mniej jest on materialny, tym większe szanse, że przy
przeskoku nie dozna kolapsu. Dlatego wykroczenie poza siebie jest kluczowe. Chcesz
cukierka, nagrodę (wiedzę), bądź jak duch. Wszędzie. Samo opanowanie tego to
już perpetum mobile.
W chaosie
wyselekcjonuj pozycje, znacznik do znacznika, odwołanie do odwołania, jakbyś
znaczył drogę ziarnkami, niekończąca się kanonada odbić lustra w lustrze. I tak
nie wrócisz już do punktu startu, ale przy zatracaniu można postradać zmysły.
Zamarkowanie porządku oszuka system. Byli tacy, którzy chcieli go rozjebać.
Skończyli w kawałkach, na suficie – poprzeinaczani i wyzuci z Poznanego.
Piękno
rozedrgania leży w ramie zbilansowanych samouświadomień nieuchronności.
Akceptuj wszystko. Smaruj obficie obcością, to smarowidło nie ma końca, jest
połączone z esencją wieloświatowości, a jest pochodną losowości. To jak przekserowanie stanów w nowe ramy.
Świat nie jest
maszyną.
Jest orgią
niekończących się przepływów.
Widzisz to?
Ja widzę.
Komentarze
Prześlij komentarz