Nieposiadanie odkurzacza w mieszkaniu - plusy i minusy, zestawienie


Aby przełamać mainstreamowy pogląd na zestawienie zalet i wad oraz aby utrzeć nosa coucherom, którzy wzywają do ponadprzeciętnego optymizmu życiowego, zacznijmy od minusów nieposiadania odkurzacza w mieszkaniu.

Albo jednak zaczniemy od zalety. Ot, optymistyczny akcent.
Może się wydawać, że nieposiadanie odkurzacza w domu wiąże się z niemożnością podjęcia prac porządkowych w domu typu ssanie-zasysanie. Że dywan leży odłogiem i gnuśnieje, pokrywa się coraz grubszą warstwą kurzu, farfocli i kłaczków. Nie ma nad to stwierdzenie nic bardziej mylnego.
Do meritum – gdy odkurzacz nie znajduje się w stałym wyposażeniu Twego domu, możesz odwiedzić znajomego, nawet z dawnych lat (świetny pretekst), i pożyczyć sprzęt sprzątający na okres nawet tygodnia. Nie wypada na dłużej. Czas optymalny to trzy dni. Tłumaczę: jeden dzień na to, aby odkurzacz oswoił się z mieszkaniem, drugi, aby zrobić odkurzanie, trzeci, aby odkurzacz sobie odpoczął, a Ty mógł się napawać efektami pracy i przeanalizować, czy gdzieś czasem nie wypada jeszcze wymordować trochę drobinek kurzu, zassać je do mechanicznej komory zapomnienia.
Jeśli oddasz znajomemu odkurzacz po jednym lub dwóch dniach, może sobie pomyśleć o Tobie różne złe rzeczy. Na przykład, że w ogóle nie odkurzyłeś i tylko zawracałeś mu dupę. Albo co gorsza, że nie dałeś odkurzaczowi oswoić się dnia pierwszego lub odpocząć dnia ostatniego (przeważnie trzeciego). Może nawet dojść do zerwania kontaktów towarzyskich, całkowicie, a w najlepszym razie nigdy więcej już niczego Ci nie pożyczy.
Pewnym plusem pożyczania jest, że masz pretekst do odwiedzin i pogawędki typu przez próg lub nawet przy stoliku do kawy, jednak esencja zalety sięga głębiej, bowiem gdy znajomy zagłębia się w zakamarki swego lokum, swej pieczary czyściocha, aby wygrzebać odkurzacz zza kosza na pranie lub jakiegoś innego mrocznego, acz odkurzonego kąta, ty robisz rzecz na miarę liska spryciulka, a to jest bardzo, bardzo konkretne i godne pochwały. Pod krótką nieobecność znajomego zakradasz się cichcem na swoich wyposażonych w poduszki kocich łapkach do pokoju i kradniesz mu wszystkie naklejki z piłkarzami. Ronaldinho. Messi. I ten taki łysy – Zidane, alias Zizou, choć to pewnie już zamierzchłość (łysa zamierzchłość). Rozumiesz?
Nie muszę chyba więcej nic dodawać.
Tylko jeszcze – widzisz piękno swoich działań? Wielowymiarowość? Złożoność?
A kradzież sama w sobie może nawet skłoni Cię do refleksji... Warto było? Nie warto? Oddać? Powtórzyć wypad po odkurzacz połączony z rabunkiem w przyszłości? Sam sobie na pewno odpowiesz, ale chyba nie muszę mówić, że wielu Twoich poważanych znajomych zbiera naklejki z piłkarzami, a naklejki z piłkarzami są piękne.
Życzę Ci wielu Messich, wielu Zidanów.

Przejdźmy do wad. Mianowicie brak odkurzacza to niemożność przeprowadzania pełnego seansu spirytystycznego. I pożyczanie odkurzacza w niczym tu już nie pomoże (Aura Domu – czytaj dalej). Rura, silnik, komora dusz szczątkowych - oto clue zagadnienia. Przez rurę duch się wynurza, silnik to pożywka energetyczna pozorna, a worek wewnątrz mechanicznej bestii jest komorą, w której zalegają miedzy innymi fragmenty duszy.
Siądź w gronie zaufanych osób, ustawcie świeczki, możliwie jak najwięcej, zgaście światła, złapcie się za ręce w kręgu ostatecznego zatracenia. Poczujcie spirito-wibracje i wsłuchajcie się w przyjemny odgłos odkurzacza, który właśnie otaczacie i który rytualnie włączyliście – największe doznania spirytystyczne, gdy moc ssania wynosi między dziesięć a trzydzieści procent mocy maksymalnej. Dobrze jest się kierować doznaniami ASMR, jeśli czyimś wyzwalaczem jest szum maszyny sprzątającej. Warto, aby taka osoba siedziała z wami i podpowiadała, jak dostosować moc, ona to czuje na skórze, w formie przyjemnych ciarek – wyrzuty dopaminy.
Ciekawym aspektem jest rytualne odpalanie odkurzacza, ktoś mógłby nawet rzec, że dość głupawym. Siedzimy w kole i formułując trąbki z rąk, wydajemy odgłosy, które zaklasyfikowałbym jako żołądkowe. Coś a la zduszone didgeridoo. Od jakości mistycznych odgłosów bardzo zależy jakość połączenia z duchem. Niskie, zwierzęce, lepkie – takie powinny być. Wybraniec zaś zwolniony z powinności trąbkowej pieści kciukiem i małym palcem obudowę przy kółeczkach i powoli zwiększa moc zasysania. Odległość między kciukiem a małym palcem symbolizuje dystans między światem doczesnym a zaświatami i stanowi pierwszą pożywkę energetyczną pozorną. Duchy tak naprawdę nie czerpią stąd energii, ale potrzebują symboliki, aby bez uszczerbku na materii duchowej trafić do przejść międzywymiarowych. Drugą pożywką pozorną jest działający silnik i symbolizuje on po prostu życie, ożywienie. Działający silnik to znak dla duchów, że żywi pragną się skomunikować. Rytuał włączania kończy się, gdy narastające ssanie odkurzacza uruchomi u wyczulonej osoby ciarki ASMR. Kręg zacieśnia się i zamykamy oczy.
[Uwaga! Jeśli nie interesują Cię techniczne aspekty seansów, polecam przescrollować do części barwniejszej - do słów: "Bardzo skupiłem się na aspekcie spirito-seansu".]
Ważne jest, aby głaskać odkurzacz przy kółeczkach, te symbolizują zamknięty cykl życia, czyli w sposób delikatny odwołują się do faktu, iż po życiu następuje śmierć, co łagodzi przypomnienie duchowi, że kiedyś chodził po ziemi, a co jest nieodłącznym elementem seansu.
Siła duchowa ludzi z dłońmi ułożonymi w trąbki wiruje wokół kółeczek, łagodzi, łagodzi, łagodzi, po czym odstrzeliwuje na bok, do środka sprzętu, i dociera do sprito-komory, worka ulokowanego w środku maszyny.
W komorze znajduje się włosie duchowe, które wychwytuje z umierających ludzi fragment duszy, tak zwany Stempel. Zasada rysuje się tak, iż gdy ktokolwiek gdziekolwiek umiera, cząstka duszy oddziela się i jest wychwytywana przez włosie każdego odkurzacza tej ziemi, nawet jeszcze nie wyprodukowanego (Reguła Potencjału Linii Czasu). To dzięki Stemplowi dusza wie, jak trafić z powrotem, tymczasowo – w formie zjawy – do świata doczesnego. Znacznik, światło latarni morskiej. Stempel to rodzaj numeru telefonu, zaś worek odkurzacza stanowi grube tomiszcze – książkę telefoniczną. Nieskończony wszechświat oderwanych segmentów ducha.
Aby jednak odkurzacz nadawał się do seansu musi oswoić się z danym domem, wchłonąć jego aurę. Dlatego też pożyczanie odkurzacza od znajomego na nic się nie zda. Odkurzacz we wstępnych fazach jest rozklekotany, gdy wychodzi świeżo ze sklepu i drobinki przyjazności domu muszą stopniowo zaczopować ubytki egzystencjalne powstałe w wyniku rozedrgania.
Aby seans przeprowadzony został w stu procentach efektywnie, obecne musi być medium o chociaż minimalnej spirito-wrażliwości. Zdarza się, że fałszywe medium wykorzystuje fakt, że posiadasz tę niszową wiedzę o spirito-potencjale odkurzaczy i specjalnie unaocznia Ci, że pod stołem, przy którym się zbieracie, ulokował odkurzacz, aby zbudować mylne wrażenie, że jest ekspertem w tej dziedzinie. Zazwyczaj w takim wypadku odkurzacz stoi częściowo zasłonięty długim obrusem, a rura przechodzi przez wywiercony w blacie otwór i naumyślnie tak jest ulokowana, iż lekko wystaje ponad blat i widać jej kształt pod obrusem. Taki seans na dziewięćdziesiąt procent będzie całkowicie fałszywy lub bardzo niepełny.
Zapamiętaj, że im bardziej odkurzacz jest zasłonięty i zarazem odsłonięty, tym medium jest bardziej fałszywe i mocniej chce cię oszukać. Im bardziej skryty w odsłonięciu i im bardziej odsłonięty w skrytości – tym możesz mieć więcej podejrzeń. Solidne medium nigdy nie da ci odczuć, że odkurzacz stoi pod stołem i wtedy możesz mieć pewność o prawdziwości seansu.

Bardzo skupiłem się na aspekcie spirito-seansu, przez co wpis wydłużył się. Niech więc na razie nasze zestawienie wad i zalet ograniczy się do jednej zalety i jednej wady.
Na zakończenie jednak przedstawię jeszcze krótką relację z seansu odkurzaczowego, w którym miałem przyjemność uczestniczyć. Zapraszam:

Lecąc na spotkanie, kupiłem w sklepie paczkę Monster Munch. Uznałem, że te chipsowe duszki wprowadzą wszystkich w żartobliwy nastrój z racji, że duchy mamy wywoływać. Gdy wchodziłem do mieszkania, gospodarz spotkania, i medium zarazem, spojrzeniem uzmysłowiło mi, że popełniłem niemałe foux pax. Paczka duszków zaszeleściła po raz ostatni i wylądowała w śmietniku. Prawie się popłakałem.
Minąłem grupkę, która rozmawiała o diecie ciężarnych borsuczyc i zaszyłem się w kącie, przy oknie, chłonąc klimat wieczora. Popijałem krwiste drinki, modląc się, by nie zaatakował mnie wampir – wszyscy oprócz mnie ubrali się w dość hrabiaszcze ciuszki, stąd też moja wampirza obawa. Ja przyszedłem w bluzie z kapturem i takich trochę wypłowiałych dżinsach w sumie, więc odstawałem od dostojeństwa ogólnego. Może czasami zbyt cenię sobie wygodę.
Nie minęło dużo czasu, gdy zebrała się cała śmietanka i już chwilę później stanęliśmy w kółku wokół odkurzacza.
To była moja pierwsza styczność z taką zabawą, nie wiedziałem, czego się spodziewać, naśladowałem więc innych i przyznam, że robiąc trąbkę, wstyd mi było niepomiernie. Ludzie naokoło mnie tak się wczuli, że jeszcze zaczęli tupać odnóżami. Wstyd rósł, uszy piekły. Dostrzegłem jednak w oczach zebranych takie zaangażowanie, że wyrzut dopaminy doprowadził mnie do ciarek katharsis i nic już więcej nie zakłócało mistyczności wieczora.
Medium pieściło odkurzacz i podkręcało moc zasysania, emanowało profesjonalizmem. Któraś z osób z grupki wrzasnęła krótko i padła, przeraziłem się. Później się dowiedziałem, że osoba ta, doznając optymalnego ASMR, padała i dostawała drgawek – to wyznaczało najkorzystniejszą moc zasysania. Medium powstało z klęczek i uniosło dłonie.
– Jeśli jest tu jakiś duch, który poczuwa się, aby ukazać się i przedstawić swoje żale do świata, niech wynijdzie przez tubę odkurzacza.
Rozbawiło mnie wynijdzie i tubę. Ale już Monster Munch mnie nauczyło, że do takich spraw powinno się podchodzić z powagą, więc utrzymałem pełen stan stoickości. Zgasiłem płonące uciechą kąciki ust, trochę pośliniłem, żeby schłodzić.
Odkurzacz rozklekotał się! Podrygiwał, pryskał iskrami, telepał się! Co poniektórzy uklękli, skulili się na dywanie jak kuna, lub szlochali cichutko, wciskając się w kąt. Dziwnie się czułem, gdyż seans jakoś mnie nie poruszał jak na razie (no oprócz tej lekkiej dawki wstydu na początku).
Medium odleciało i łupnęło o ścianę, spadł obrazek z foką żonglującą piłką na nosie. Niewidzialna energia z odkurzacza musiała cisnąć gospodarzem jak kukłą. Podrapałem się po głowie, a z wylotu spoczywającej w nieładzie na podłożu rury odkurzacza (tuby) zaczęła skapywać śmierdząca maź. Jakbyś trzymał ser pięć lat w ustach, a potem plunął nim komuś prosto w nozdrza, taki rodzaj odczuć w przybliżeniu. Rura wiła się przez chwilę jak wąż, oderwała od podłogi, by stanąć dęba. Nieznacznie wibracje dyszy potęgowały groteskę, naznaczały atmosferę groźną zapowiedzią. Ludzie naokoło już wszyscy popadali, ktoś miał mokre spodnie w kroczu, ktoś drapał się po twarzy, jeszcze inny tarzał jak podpalony. Ja stałem. Myślałem, że może oni wszyscy coś wzięli, mniej lub bardziej świadomie, mi wyjątkowo nie dosypali czegoś do drinka, dlatego tak wszystko spływało po mnie jak po kaczce.
Z rury wytrysnęło całe bagno tego świata! Olbrzymia struga mazi nieprzerwanie wystrzeliwała i rozbijała się na suficie, niemal go przebijając. Krople brzydoty i zła osadzały się na uczestnikach seansu. Poczułem kroplę na wardze dolnej, nosie (prawe nozdrze) i lewej małżowinie usznej. Wreszcie fontanna obumarła, lecz narodziło się coś potworniejszego. Rura zdechła i opadła. Nad odkurzaczem, w miejscu fontanny, unosiła się postać, zwęglona, pomarszczona, powykręcana. Oczy jak wypalone, rogata głowa przypominała trędowatego banana, ciemny jęzor zwisał aż do pępka, jedno ramię chude i krótkie, drugie grube, opancerzone i w kolcach, z pleców sterczało rusztowanie jednego skrzydła, nogi połamane w kolanach, łydki odstawały pod wynaturzonymi kątami.
Nie mogłem się ruszyć, zmroziło mnie, ale nie był strach tylko dotyk przeznaczenia. Wewnętrzny i silny przymus obserwacji i doznawania.
Kreatura zaśmiała się i z ust wypluła sporo krwi. Palec trójpalczastej ręki wskazał uczestnika seansu, którego imienia nie znałem. Gość zawył, brzuch rozpruł się, z trzewi wyleciał sznur jelit i plasnął o sufit. Jeden koniec przylepił się, jelita zwisały i bujały się. Tik-tok, tik-tok, tik-tok, jak wahadło zegara odmierzające czas pozagrobowy, niedostępny śmiertelnikom, poza zasięgiem pojmowania. Ruch jelit hipnotyzował, huśtające się flaki paradoksalnie uspokajały.
Diabeł czy inne licho machnęło potężną łapą, głowy kolejnych trzech nieszczęśników eksplodowały, pozostawiając rozbryzg na podłodze i sąsiadach. Kropla nawet dotarła do nogawki moich znoszonych spodni.
Nie czułem przerażenia, narastała we mnie ekscytacja zawiadowana nieskończonym palcem przeznaczenia, który wypchnął ze mnie kręgosłup, zastąpił go, i unieruchamiał całe ciało. Pośliniłem kącik ust – zgasić, zgasić.
Patrzyłem, jak stwór piekielny unicestwiał kolejne ofiary. Medium zostawił sobie na deser, po kolei odrywając kończyny, okazały się wyjątkowo gumiaste lub to moc diabła wydłużała katusze, naginając prawa natury. Kiedy pozostał sam korpus z głową, potwór zacisnął pięści i obracał powoli nadgarstkami. Szyja nieszczęśnika obracała się ramię w ramię z pięściami, wreszcie gruchnęło i medium, choć nie wiadomo jak bardzo by chciało, nie mogłoby już zrealizować mądrości życiowej Nie patrz za siebie.
Pośliniłem kącik.
Diabeł zbliżył się do mnie, efekt stroboskopowy, poruszał się skokowo, jak w animacji, w której zabrakło poszczególnych klatek. Zazwyczaj boję się takich rzeczy, ale teraz nawet nie mrugnąłem. Pośliniłem tylko kącik.
– Pewnie wiele myśli kłębi się teraz w twojej głowie – z gardzieli wydobył się głos demona. – Zastanawiasz się, czemu cię oszczędziłem?
Nie potrafiłem otworzyć ust, ale starałem się pytać oczami.
– Oszczędziłem cię, bo jesteś Antychrystem.
Demon huknął salwą śmiechu, rozpłynął się w mgłę, przedostał przez moje skórę i wypełnił puste przestrzenie w ciele. Trwało to moment, zniknął wreszcie, opuścił tkanki, a ja odzyskałem władzę.
Padłem i dyszałem. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że jestem cały mokry. Niewiele myśląc, czołgałem się wśród trupów, aż wpełzłem jakoś do kuchni. Wyjąłem ze śmietnika paczkę Monster Munch i wepchnąłem w siebie parę roześmianych duszków. Od razu lepiej. Wigor i energia wróciły wraz z dostarczeniem pokarmu.
Sam nie wiem, czy oddawałem się wtedy refleksjom, gdy zmierzyłem z paczką chipsów do parku. Usiadłem tam na ławce i spożywałem dalej pokarm, patrząc na kaczki śpiące w mroku na brzegu stawku. Parę z nich zainteresowało się moją egzystencją, i vice versa, i podeszło do mnie. Piórka błyszczały w świetle latarni, gdy człapiąc, zbliżały się. Rzuciłem parę chrupków, zjadły łakomczuszki. Spojrzały z wdzięcznością i na chwilę zaistniała tu nić porozumienia.
Nie wiem, czy nakarmienie kaczki chrupkowym duszkiem było zachowaniem typowym dla Antychrysta. Wiedziałem tylko, że odżywiłem siebie i otaczający świat (kaczkę), i to było raczej dobre. Ale przynosząc Monster Munch na seans spirytystyczny, nadszarpnąłem wrażliwość gospodarza, sprawiłem, że poczuł się urażony. Monster Munch miało więc dwojaką naturę. Tak jak człowiek. Nuta dobra, uncja zła.
Poczułem, że miast serca mam napędzający jestestwo silnik klatkowy, którego połowa prętów przybrała barwę czarną, a druga połowa białą. Kręciła się we mnie istna dwukolorowa tarcza – yin i yang. Niektóre pręty białe jednak miewały na sobie plamki czarne, a niektóre pręty czarne – plamki białe.     
Wszystko jest yin i yang, całe życie. Tak samo nieposiadanie odkurzacza w domu to yin i yang. Ma jasne i ciemne strony, a w tych jasnych są i ciemne aspekty i na odwrót. Nie dywagujmy, co by było gdyby. Co by było, gdybym miał odkurzacz? Urządziłbym seans spirytystyczny? Huh, może naprawdę lepiej nie.
Zgniotłem paczkę Munchów i tym razem zaszeleściła po raz ostatni, dla mnie, gdy wrzuciłem ją do kosza na śmieci. Włożyłem ręce do kieszeni, schowałem brodę w szalik, bo to zima, i powoli niknąłem kaczkom z oczu, krocząc ścieżką, stapiając się z mgłą i wkraczając w odległość, zastanawiając się, czy te promocje odkurzaczy i same odkurzacze w sobie są dla mojej osoby tak kuszące, jak to mi się jeszcze do niedawna wydawało.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Studia - rozkwantowanie uczelni (powszechne i utajnione aspekty studiowania)

Podróże między światami równoległymi (i w czasie) są możliwe

Bajka o podłodze